Pracuje w szkole, gdzie są klasy integracyjne. Dużo dzieje się u nas sytuacji trudnych, zwłaszcza tam. Oczywiście nie jest tylko w takich klasach. My jako szkoła oczywiście pracujemy nad tym, aby sytuacji trudnych, konfliktowych jak najmniej, ale niestety nie zawsze wychodzi nam to tak jakbyśmy chcieli.
Mam wrażenie, że w tym wszystkim nie jest najtrudniejsze dogadanie się z dzieckiem, a nawiązanie właściwej relacji z rodzicem. Otóż drodzy Rodzice zrozumcie, że my na ogół jesteśmy po tej samem stronie, po stronie dziecka, a właściwie po stronie wszystkich dzieci. Otóż klasy integracyjne mają to do siebie, że tam są nie tylko dzieciaki z orzeczeniami, ale też dzieci bez orzeczeń, z opiniami. Naszym zadaniem jest stworzyć miejsce przyjazne wszystkim dzieciom.
Na koniec roku zawsze nachodzą mnie pewne przemyślenia, przez jakiś czas oprócz pełnienia swojej funkcji pedagoga specjalnego, miałam przyjemność być też pedagogiem szkolnym. Dużo mnie ta praca nauczyła i też otworzyła oczy na inne aspekty klasy integracyjnej, inne spojrzenia i przede wszystkim uczyłam się mediacji z rodzicami. Podobne doświadczenia wcześniej miałam też w pracy ze swoją klasą i swoimi rodzicami, ale jakoś łatwiej nam to wychodziło. Czułam, że zawsze z Rodzicami jesteśmy razem, wspieramy się, wspólnie wypracowujemy wspólne cele. W tym roku współpracowałam z nowymi rodzice, z którymi wcześniej miewałam tylko sporadyczny kontakt i nowe problemy. Odnosiłam wrażenie, że ten wspólny front nie zawsze był taki wspólny.
Niestety klasy integracyjne często mają wspólny problem, a mianowicie nieodpowiednie zachowanie uczniów na lekcji. Problem ten jest też w klasach masowych, ale tam rodzice nie mają czym tłumaczyć zachowań swojego dziecka. Natomiast w przypadku dzieci z orzeczeniami jest zupełnie odwrotnie. Np.: moja Dorotka ma autyzm, dlatego jest nadwrażliwa, dlatego zaczepia kolegów, ponieważ ma potrzebę dotyku. Natomiast Stasiu musi bezustannie rozmawiać, ponieważ ma autyzm i nie potrafi inaczej. Krzysiu będzie zawsze biegał po korytarzu, ponieważ ma potrzebę ruchu. Sebastian nie umie nawiązać innych relacji, dlatego wyzywa wszystkich kolegów. Henio grozi innym, ponieważ jemu kiedyś w przedszkolu zagroził Franio i on teraz przenosi wszystkie negatywne zachowania od niego, to wina przedszkola, tak się nauczył. Maciek mówi wszystko wprost, dlatego nazywa Pana Woźnego Salcesonem.
Pewnie jak to czytacie, to wydaje Wam się zabawne, ale ja naprawdę słyszę takie tłumaczenia. Sama oczywiście w pełni je akceptuję, wiem, że dzieci z autyzmem często są nadwrażliwe, mają silne poczucie sprawiedliwości, na ogół mówią tylko prawdę, mają potrzebę ruchu. Jestem dorosła, mam kompetencje zawodowe i to rozumiem, akceptuję i szanuję. Chociaż czasem jest trudne to wszystko rozumieć i akceptować, np. gdy jakiś uczeń mnie wyzywa bardzo wulgarnie, gryzie, kopie, a ja staram się ochronić resztę dzieci. Ale i tak to rozumiem.
A co z pozostałą częścią klasy? Dzieci też to rozumieją. Jeżeli wyżej wymienione zachowania występują raz na jakiś czas to wszystkie dzieci są w stanie to zaakceptować, przeważnie uczniowie wiedzą na czym polegają trudności kolegów i koleżanek. Klasy integracyjne mają zajęcia, które uczą dzieci odpowiednich kompetencji społecznych. Problem pojawia się wtedy, kiedy na każdej lub prawie każdej przerwie jeden uczeń klepie drugiego po głowie. Albo kiedy jeden drugiego straszy, że zrobi mu krzywdę. Jak wtedy tłumaczyć dziecku, że to nie jego wina, a problemu jaki ma? Jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo? Czy też wtedy możemy to tłumaczyć autyzmem, zaburzeniami zachowania, problemami z SI, ADHD itd..
Czasem odnoszę wrażenie, że jeśli dziecko ma wszystko tłumaczone swoim zaburzeniem, to tak jakbyśmy przyzwalali mu się tak zachowywać. Wydaje mi się, że nie tędy droga. Akceptacja to nie tłumaczenie wszystkiego, więcej o postawach rodzicielskich tutaj. Uczmy dzieci pracować nad sobą, wtedy będzie zachowań niepożądanych coraz mniej i mniej. Staną się też mniej dotkliwe dla innych.Stańcie na miejscu rodziców, którzy chcieli, aby ich dziecko uczyło się w klasie integracyjnej, aby było wrażliwe. A tymczasem oprócz pozytywów odczuwa niemiłe konsekwencje. Pamiętajmy, że każde dziecko, niezależnie od miejsca i szkoły ma prawo do nauki w odpowiednich warunkach. Ma też prawo do bezpiecznej nauki.
Dlatego proszę Was drodzy Rodzice współpracujcie z pedagogami, nauczycielami, terapeutami, rodzicami, dyrektorem. Starajmy się wspólnie, jednym frontem opanowywać takie drobne zachowania agresywne, kiedy są jeszcze w zarodku, aby nie osiągnęły swojego apogeum. Pamiętajmy, że młodsze dziecko dużo łatwiej jest okiełznać, niż starsze.
Niestety w dzisiejszym świecie negatywny wpływ mają gry, które często rozbudzają agresje. Starajcie się to kontrolować, ograniczać czas. Dzieci nie mają w pełni rozwiniętego układu nerwowego, znacznie szybciej niż dorośli „wkręcają się” w wirtualny świat i przenoszą go do rzeczywistości.
To my dorośli jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie i edukację młodego pokolenia, starajmy się o tym nie zapominać. Zawsze próbujmy, aby było ono jak najlepiej przez nas prowadzone.